Relacja Pani Gabrysi i Pana Krzysztofa:
Na Lanzerote byliśmy od 7 do 14 marca. Trochę niepokoiliśmy się pogodą, którą sprawdzaliśmy systematycznie od kilku tygodni. 20-25 stopni przy wiatrach, które tam ciągle wieją, to nic nadzwyczajnego. Było dobrze, słońce cały tydzień, cieplutko ale nie gorąco, wiatr trochę zwodniczy, ponieważ nie czuje się, że nas opala. Koniecznie należy stosować kremy z filtrem od rana, nawet gdy nie ma słońca.
Wyspa piękna, czarno-biała i może dlatego dla nas trochę tajemnicza i dziwna… Ja osobiście lubię kolory i te białe domki na tle czarnej powulkanicznej ziemi wydają mi się trochę nudne. Miasta, oprócz stolicy ( jest tan jeden wieżowiec!) małe i urokliwe, wąskie uliczki, cisza i spokój. My mieszkaliśmy w Playa Blanca, najbardziej wysuniętym na południe mieście na wyspie, około 45 km od lotniska. Typowy kurort, deptak ze sklepami, promenada nad oceanem, port promowy, marina, knajpki i mnóstwo hoteli z gwiazdkami i bez. Można spacerować całymi dniami i ciągle odkrywać coś nowego. Niestety w sklepach i na straganach (we wtorek jest targ) komercja pełną gębą, wszystko chińskie…
Woda w oceanie zimna, dla mnie to taki Bałtyk w lipcu, ale czyściutka i pełna ryb. Ja moczyłam nogi, mąż kąpał się codziennie. Plaże piękne, chociaż tylko w zatokach, reszta wybrzeża to czarne, wulkaniczne kamienie, niedostępne dla plażowiczów. Na tych bliższych dość dużo ludzi (latem pewnie jest tłoczniej), można pójść kilka kilometrów poza miasto podobno można opalać się samemu w uroczej zatoczce, my nigdy do takiej nie dotarliśmy, niestety…
Hotel bardzo ładny (Tropical Island), ogromna przestrzeń, pięknie zadbana i ogrodzona, taki tropikalny ogród. Budynki to jednopiętrowe bungalowy w przedziwnych kształtach, ale może ma to sens bo można leżeć przy basenie i nie czuje się wiatru. Basenów jest osiem, ale nie wszystkie czynne, największy właśnie był w remoncie. Woda czysta i ciepła. Właściwie z każdego pokoju jest blisko do basenu, można iść tylko z ręcznikiem.
W pokojach czyściutko, sprzątane na bieżąco, ręczniki zmieniane. My tam tylko spaliśmy, więc aneks kuchenny był nie używany. Osobno jest sypialnia, ładna łazienka i duży taras.
Restauracja to raczej stołówka, ale czysto i przyjemnie, po każdym użytkowniku zmieniany jest obrus, nawet gdy nie ma potrzeby. Jedzenie urozmaicone, każdy znajdzie coś dla siebie. Pyszne wino, białe, różowe i czerwone! Na uwagę zasługują tematyczne kolacje, hiszpańska, meksykańska czy włoska.
Bary przy basenach nie wszystkie czynne, ale „spragnieni” zawsze jakoś sobie poradzili
W tym okresie przeważali ludzie starsi, było też trochę rodzin z małymi dziećmi, może dlatego po zapadnięciu zmroku życie zamierało. My codziennie chodziliśmy do ogromnego namiotu, w którym odbywały się animacje. Może my Polacy jesteśmy na tym punkcie przewrażliwieni, ale animacje dla dzieci do 22:00 to lekka przesada, no i ci rodzice z drinkami… Atrakcje dla dorosłych takie sobie, nastawione na bierne oglądanie. Pewnie w sezonie wygląda to inaczej, teraz przychodziło po kilkanaście osób.
Byliśmy na dwóch wycieczkach. Pierwsza dookoła wyspy trochę za szybka, może za dużo chciano nam pokazać. Druga, wyprawa katamaranem na wyspę La Gracioza cudowna! Polecamy!